Siemanko

avatar Ten blog rowerowy prowadzi
- RAPTOR -

Moja baza startowa znajduje się w mieście   Chorzów.
Mam przejechane 59961.97 kilometrów w tym 2256.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 27.47 km/h
Więcej o mnie.


2013 button stats bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl
2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl
2009 button stats bikestats.pl

BIKEFORUM
Bikeforum ModTeam

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy raptor.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
58.20 km 0.00 km teren
01:45 h 33.26 km/h:
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jabłonowo Pomorskie i okolice

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 13.08.2011 | Komentarze 0

W przerwie między deszczami :)

Jutro wreszcie do Malborka :)

Dane wyjazdu:
53.90 km 0.00 km teren
01:51 h 29.14 km/h:
Maks. pr.:56.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rozjazd

Piątek, 12 sierpnia 2011 · dodano: 12.08.2011 | Komentarze 0

Rozjazdowo po okolicach Grudziądza. Pogoda zdecydowanie lepsza :)

Dane wyjazdu:
189.60 km 0.00 km teren
06:02 h 31.43 km/h:
Maks. pr.:54.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Grudziądz-Pszczółki-Grudziądz

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 11.08.2011 | Komentarze 2

W sumie w planach była pobudka o 5.30m wyjazd o 6.00 i dojazd do Gdańska na 9.00... Następnie powrót z Jedrisem i Redbikiem w okolice Grudziądza.

W sumie plan prawie zrealizowany jeśli chodzi o dystans.

Rano o 5.30 lało więc wyspałem się do 8.30. Dowiedziałem się, że chłopaki ruszają o 9.00 więc ruszyłem 9.30 z zamiarem spotkania ich mniej więcej w Tczewie.. Okazało się że dorwałem ich aż w Pszczółkach.. (normalnie myślałem już, że ukradli im rowery i idą pieszo z Gdańska...) Na liczniku 92km, średnia 34.3... W tamtą stronę jazda przyjemna, przelotne małe deszczyki, które jednak nie przeszkadzały.
W drodze powrotnej zostałem w Tczewie w MC (śladem Mistrza Garego), bo musiałem koniecznie zjeść i wypić coś ciepłego. W sumie spędziłem tam 40 min z racji tego że MC nawiedziła jakaś wycieczka dzieciaków. Dalej rzuciłem się w pogoń za chłopakami. Niestety już w kompletnej ulewie... Dorwałem ich dopiero za Gniewem, jednak po 10km ruszyłem dalej swoim tempem (tempo chłopaków powodowało, że stygnąłem i powoli zaczynałem marznąć). Do Grudziądza tempo całkiem mocne.

Trening udany mimo iż wróciłem kompletnie wyciorany.. :D Mimo pogody humor mi cały czas dopisywał i to uważam za sukces :D

Przy okazji, chłopaki - Jedris i Redbike trafiają na moją listę Probikerów :D Chłopaki są nie do zajechania :)

Dane wyjazdu:
143.00 km 0.00 km teren
04:24 h 32.50 km/h:
Maks. pr.:61.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Grudziądz-Brodnica-Grudziądz

Środa, 10 sierpnia 2011 · dodano: 10.08.2011 | Komentarze 0

Do Brodnicy znów tempo ogromne, powrót pod kurewski wiatr... dzisiaj jednak po lepszych asfaltach.. Jutro Gdańsk :) (miał być włocławek, ale Jedris i Redbike są w Gdańsku i jadą na Toruń więc pojadę im na przeciw :))

Dziś bardzo mocny trening (mimo iż tego nie widać po średniej), ale powrót zakwasił mnie niesamowicie.. Wiatr w twarz, miejscami boczny na tyle mocny, że momentami mimo ogromnej siły wkładanej w pedałowanie nie potrafiłem przekroczyć 17km/h.. (!?)

Dane wyjazdu:
135.20 km 0.00 km teren
04:02 h 33.52 km/h:
Maks. pr.:64.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Grudziądz-Iława-Grudziądz

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 0

Od 9.00 rano jestem w Grudziądzu.. w sumie po nieprzespanej nocy (1h drzemka) i trasie blachosmrodem..
W sumie wyjście na rower z założenia miało być sprawdzianem wytrzymałościowym. Chciałem przycisnąć na tyle na ile tylko będę w stanie. Po wyjściu zdecydowałem, że przetrę sobie trasę na Ełk (plan na 13.08). Do samej Iławy jechało się super. Zdziwienia na mojej twarzy, kiedy zobaczyłem rubrykę "średnia prędkość" na moim liczniku, na której widniała cyfra 38.7 nie bardzo da się opisać :D
Fenomen tej średniej zrozumiałem kiedy zawróciłem na Grudziądz... Cały powrót pod wiatr. I właściwie tutaj dopiero zaczął się trening. Cały czas starałem się utrzymać średnią około 35, co wymagało ogromnie dużo siły i zmotywowania.. w sumie to trening wytrzymałościowy dotyczył nie tylko możliwości fizycznych, ale również odporności psychicznej :) Ostatnie 14km przez Grudziądzem za Tirem, gdzie odpocząłem i odzyskałem trochę sił :)

Trening udany, mam nadzieje, że jutro zrobię jakąś traskę:) może na Malbork :)

Jeśli jest ktoś z okolic Grudziądza i chce się spotkać/ustawić na jakiś trening to pisać :)

Dane wyjazdu:
94.20 km 0.00 km teren
02:47 h 33.84 km/h:
Maks. pr.:62.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

WPKiW

Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 05.08.2011 | Komentarze 0

Trening w WPKiW.. skwar niemiłosierny...

Dane wyjazdu:
86.20 km 0.00 km teren
02:25 h 35.67 km/h:
Maks. pr.:61.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mocny dzień :)

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 04.08.2011 | Komentarze 0

Do Gliwic do Ejpoka z przesyłką :) Potem Trasa1 na Mikołów i Katowice. Potem dokręcanie w WPKiW :)

Dane wyjazdu:
136.32 km 0.00 km teren
04:18 h 31.70 km/h:
Maks. pr.:65.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Koniec laby, kurna ! :D

Środa, 3 sierpnia 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 2

Po kontuzji właściwie słuch zaginął :D Rano do Radzionkowa, jednak jeździło się na tyle fajnie że powrót przez Bytom i wycieczka krajoznawcza :)

Po południu koło 16.00 wyjazd do WPKiW. Całkiem fajne tempo, szukałem Matiego, który mówił, że wpadnie tam potrenować :)
Potem na 18.00 na trening szosowy. Generalnie trochę się bałem mocniejszego tempa na podjazdach, bo cały czas miałem na uwadze moje kolano.. Jednak nie kolano okazało się problemem :D spadła mi trochę forma po tych 2 tygodniach :D Wydaje mi się że to kwestia rozjeżdżenia - 2-3dni i będzie znów to samo :) Pod Tychami złapałem pane i odpadłem z peletonu. Potem pogoń za grupą, którą dogoniłem w centrum Katowic i nie dojechałem ostatni :D

Dane wyjazdu:
1024.00 km 0.00 km teren
35:12 h 29.09 km/h:
Maks. pr.:62.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Imagis Tour 2011 czyli Raptor jest nienormalny :)

Poniedziałek, 25 lipca 2011 · dodano: 25.07.2011 | Komentarze 57

Pomysł startu w Imagis Tourze czyli BBTour (Bałtyk-BieszczadyTour) powstał 2 lata temu. Już w zeszłym roku chciałem startować, ale wypadek z samochodem zmusił mnie do odłożenia planów.
Kwalifikacje uzyskałem wyjątkowo (mimo wieku), ponieważ wygrałem maraton w Radlinie, przejechałem 500kę w Gliwicach i wstawił się za mną Oskar Sproch.
Do Świnoujścia pojechałem z braćmi Gospodarczykami (Kuba i Szymon). Na miejscu również z nimi mieszkałem w Hotelu. W piątek odprawa i omawianie trasy.
W sobotę od samego rana popadywało. Mniej więcej od około 7.00 większość zawodników była już w okolicy promu, instalowała GPSy i kompletnie bezsensownie marnowała czas (zamiast pospać te 30min dłużej…).
Start z promu o 8.00 i przejazd kilometr dalej na start ostry.
Moja grupa ruszyła o 8.25. Oczywiście zaraz po starcie zaczęło lać. Tempo równe, w miarę szybkie, po 20 km przegoniliśmy grupę startującą o 8.20.
Około 50km dogania Nas część ostatniej grupy, którą ciągnie Huszoft. Przez jakiś czas ostre zmiany, motywowani przez Huszofta. PK w Płotach trwał jakieś 45sek – podpis, banan do kieszeni i w drogę.
Huszoft motywował Nas jeszcze przez jakieś 35km, jednak w pewnym momencie urwał się swoim znacznie szybszym tempem… Na 130km w Drawsku Pomorskim mała przerwa na herbatkę i drożdżówkę. Dalej w deszczu do okolic Wałcza. Tam też doganiamy Kuriera i Piotrka Kurczyka. Stworzył się mały peletonik – Kurier, Kuba Gospodarczyk, Piotrek Kurczyk oraz dwóch jadących z nami bikerów i ja ;) PK w Pile wg mnie najgorszy na trasie.. jeden Snickers+woda… A akurat tam miałem straszną ochotę coś zjeść.. Na szczęście moje zapasy batonów mnie uratowały.
Przed Bydgoszczą zrywamy się z Kurierem swoim szybszym tempem, jednak na PK i tak dogania Nas reszta. Tu też przebieramy się wreszcie suche ciuchy. Zjadamy obiad i ruszamy dalej. W okolicach 21.15 dojeżdżamy do Torunia gdzie uraczono Nas różnymi pysznościami. Rozsiadamy się na chwile, odpoczywamy i nabijamy się z ekipy, która ucieka przed Nami (z braku czasu sikająca w spodnie).
Dalej już z oświetleniem do Włocławka. Tam szybka herbatka, baton i dalej na Płock.. i ten odcinek był pierwszym kryzysem.. jadąc komuś na kole, najnormalniej w świecie zasypiałem. Odżywałem jedynie na zmianach, dlatego też starałem się możliwie jak najczęściej, na nie wchodzić. Na tym odcinku też zaczęło mnie boleć prawe kolano… Na szczęście pani na stacji uraczyła mnie Ibupromem, a ekipa organizująca punkt kawą. Odżyłem :) Od tego punktu, wzrost mocy, wręcz jej nadmiar. W Siedlcach na PK kilku młodych ludzi niesamowicie zaangażowanych w organizacje. Właściwie jeśli ktoś przyjechałby tam kompletnie otumaniony, to ekipa zrobiłaby za niego wszystko – od odebrania roweru zaraz po przyjeździe, przez pełen serwis żywnościowy, aż po zadbanie o to żeby każdy miał pełen bidon.. Klasa :) Podobno ekipa uciekająca jechała na ten punkt kompletnie wykończona, zupełnie odwrotnie do Nas.
Do Grójca dojeżdżamy nad ranem. Lekkie modyfikacje w ubiorze, drożdżówki, ciepła herbatka i dalej w drogę.. Ponownie wrócił ból kolana.. Mimo zażytego Ketonalu, ból nie ustępuje.
Lekko pomylona trasa przez naszego przewodnika, zmusza nas około 1.2km przejazdu po szutrowej drodze. Na trakcie Królewskim podczas ściągania bandaża który miałem na kolanie, bandaż wkręca się w tylne koło. Zmusza mnie to do zatrzymania się i około minutowej walki z poplątanym w kasetę bandażem, przez co gubię grupę i nie mam pewności że dobrze jadę. Niezależnie jednak wbijam średnią około 40km/h i dość szybko dochodzę do ekipy. (przy ich 25km/h)
Chwile przed Wsolą wpada mi piasek do prawego oka. Mimo przemycia i kropli do oczu, nadal problem nie znika. W Hotelu zjadamy gulaszową (a kto chciał flaczki), a chłopaki z serwisu rowerowego (których poznałem już w Wieliszewie – ekipa OLSHa) smarują mi napęd.
Do Vikinga dojeżdżamy (696km) około 12.00. Tam też pyszny obiad (schabowy+ziemniaki) oraz herbatka. Ból kolana się nasila, a piasek nadal utrudnia mi życie. Niezależnie nie mam zamiaru się poddać jak Piotrek Kurczyk, który w tym miejscu rezygnuje z dalszej jazdy – podobno z powodu mięśni..

Do Nowej Dęby jadę zamroczony… w sumie cały czas myślę co zrobić z kolanem. Stwierdzam, że nawet jeśli przenocowałbym gdzieś to nic nie pomoże, a po kilku godzinach nie ruszania kolanem – będzie tylko gorzej. W nowej dębie kawa+makaron w sosie, trochę odpoczynku i dalej w drogę. Dołącza do Nas 2 bikerów, którzy odpadli z pierwszej grupy. Aż do Rzeszowa gnamy jakby nas ktoś gonił. Przez Rzeszów przelatujemy za Kurierem, który w mieście jest w swoim żywiole i „z bomby” leci między samochody :)
Punkt w Rzeszowie przy samolocie (czy jak on się tam nazywał), rewelacja :D Placki z dżemem :D Tego mi było trzeba. 860km za Nami i jedyne 140 do mety podnosi mnie na duchu (bo nie wiem jeszcze co mnie czeka). Motywujemy się wzajemnie z Kubą i stwierdzamy, że pojedziemy za Kurierem ile tylko damy radę. Do Brzozowa tempo całkiem przyzwoite, a trasa całkiem przyjemna (mimo jednego mocnego podjazdu). Tam też wcinam pączka, dolewam wodę do bidona i uzupełniam zapasy :) od tego miejsca jedziemy już cały czas tylko w trzech – Kurier, Kuba i Ja :) (trzech muszkieterów:P )
Przed Sanokiem łapie Nas ulewa, więc do samego Sanoka dojeżdżamy nie dość, że kompletnie mokrzy to jeszcze niesamowicie zmarznięci. Mimo tego humory Kubie i Mnie dopisują, a tym razem My motywujemy Kuriera. Gorący rosół z makaronem to właśnie to czego nam było trzeba :) ubieramy się w kurtki przeciwdeszczowe i ruszamy na najgorszy, siedemdziesięciu kilometrowy odcinek :) Deszcz w sumie był o tyle dobry w tym momencie, że wszyscy już powoli zasypialiśmy, a podejrzewam, że tego kryzysu sennego moglibyśmy nie przetrzymać – deszcz nas obudził :P

Do Gęsiego zakrętu dojeżdżam resztkami sił… ledwo stoję na nogach, właściwie to nawet wchodząc do środka nie trafiam w drzwi.. (z resztą nie ja jeden). Tam czekają na Nas dwie bardzo sympatyczne dziewczyny, ciepła zupa i wszystko co było potrzebne. Odpoczywamy chwile i dowiadujemy się od kuriera, że najgorsze dopiero przed Nami… tym razem mu uwierzyłem. Czekały nas 2 przełęcze. Trzydzieści parę kilometrów do mety, wydawało się tak odległe jak na starcie w Świnoujściu… Ruszyliśmy spokojnie, nie chcąc się zajeżdżać.. Pierwsza przełęcz poszła dość szybko, więc miałem nadzieje, że i druga taka będzie… niestety myliłem się.. Podjazd wydawał się nie kończyć. Jak to Kurier fajnie ujął: „Czy ja ku*wa do nieba jadę??” – i do zdanie chyba idealnie opisuje ten podjazd :) Kiedy wydawało Nam się, że już koniec (a Kurier ubrał kurtkę ortalionową na zjazd) okazało się, że jeszcze 200m podjazdu.. Następnie jakieś 10km mocnego zjazdu w mgle. Zjazd tak Nas wychłodził, że momentami miałem problem z zaciskaniem klamek hamulca. Potem jeszcze tylko 14km i dojazd do upragnionej METY!!! :D

Na miejscu oddaliśmy książeczki do podbijania pieczątek oraz GPSy i mogliśmy cieszyć się zwycięstwem.. Czemu piszę zwycięstwem? Bo każdy kto dojechał na metę, wg mnie był zwycięzcą.
Meta wg mnie trochę idiotycznie zorganizowana. Na każdym punkcie na trasie dostawaliśmy wszystko co tylko dusza zapragnęła – od żurku, przez pączki przez owoce i kanapki.. na mecie jednak dostaliśmy miseczkę żurku, drożdżówkę i piwo.. trochę mało po takim dystansie.. Na szczęście miałem jeszcze zaoszczędzone batony :)
Czas brutto – 42h 04min. Czas jazdy 35h12min.

WIELKIE PODZIĘKOWANIA DLA KURIERA I KUBY :) Bo właściwie z nimi zrobiłem 95 % całego dystansu. Chłopaki jesteście zajebiści :)
Szacun i wielkie dzięki również dla Szymona, który cały czas czuwał Nad nami w PK i wspierał :)

Grójec BBT2011 © raptor


Dane wyjazdu:
32.19 km 0.00 km teren
00:59 h 32.74 km/h:
Maks. pr.:58.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do Zabrza

Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 21.07.2011 | Komentarze 0

Pod Multikino w Zabrzu, zobaczyć się z Pawłem i coś odebrać.